Natychmiastowy Poskramiacz Włosów
- O mój boże, ale jestem głodna! - westchnęła panna młoda i opadła na krzesło obok Hermiony, która od dobrych kilkunastu minut, czekała na powrót Blaise'a. - Ciągle ktoś ze mną rozmawia, gratuluje, robi ze mną zdjęcia, chce tańczyć!
- Od dwóch godzin nie usiedliśmy do stołu - poinformował dziewczynę Wybraniec, siadając po jej drugiej stronie.
- Jedyne o czym marzymy, to jedzenie - podsumowała rudowłosa i sięgnęła po najbliżej stojący półmisek.
Dochodziła osiemnasta. Wesele trwało w najlepsze w rytm muzyki Fatalnych Jędz, i nawet pani Weasley dobrze się bawiła po wypiciu paru kieliszkach Smoczego Wina. Prawdziwą gwiazdą wieczoru był George Weasley, który zatańczył chyba już z każdym i rozśmieszał każdego do łez. Blaise Zabini ma konkurencję, pomyślała Hermiona.
- O nie, idzie babcia Cedrella - powiedziała ostrzegawczo Ginny.
Jednak para nie zdążyła się oddalić, ponieważ z drugiej strony podeszła do nich Parvati i Padma Patil, które koniecznie chciały złożyć im życzenia. Wygląda na to, że Harry i Ginny dzisiaj nie będą mieli ani chwili spokoju. Hermiona zaśmiała się pod nosem, po chwili ewakuując się, dostrzegając z daleka ogromny kapelusz z pawimi piórami należący do ciotki Muriel.
Skierowała się do barku z alkoholem mając nadzieję odnaleźć tam Blaise'a, jednak ślizgona tam nie było. Dziewczyna westchnęła i wzięła kieliszek szampana. Odwróciła się do parkietu i zmarszczyła brwi starając się odszukać swojego przyjaciela.
- Hermiono, nie widziałaś gdzieś Harry'ego i Ginny? - zapytał pan Weasley.
- Przed chwilą rozmawiali z siostrami Patil. Koło stołu z jedzeniem.
- Szukam ich od kilkunastu minut... - odparł pan Weasley i skierował się w kierunku wskazanym przez Hermionę mrucząc coś pod nosem.
- Możemy pogadać?
Hermiona drgnęła i odwróciła się za siebie. Stał za nią Ron uśmiechając się niepewnie.
- O co chodzi Ron?
- Chodzi o Zabiniego - zaczął Ron i nerwowo przeczesał sobie ręką włosy. Brązowowłosa spięła się lekko wiedząc że zaraz usłyszy to, co słyszała ze strony Rona i Harry'ego od dobrych paru tygodni. - Hermiono, ja uważam, że on nie jest dobrym towarzystwem dla ciebie.
- Ron, już to przerabialiśmy. Blaise jest naprawdę dobrym przyjacielem...
- Och, już teraz jest przyjacielem, tak? Myślałem, że to ja i Harry jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Znamy się od wielu lat. A ty jak długo znasz Zabiniego? Miesiąc? Dwa?
- To nieistotne, Ron!
- Po prostu się o ciebie martwię Hermiono...
- Nic mi nie będzie - odparła.
- Odbijany, zapraszam do tańca! - usłyszała głos ślizgona i poczuła że obejmuje ją w pasie i odciąga od Rona. - Pa, Ron! - krzyknął mu na odchodne i zaciągnął dziewczynę na parkiet.
- Blaise, co ty robisz?
- Tańczę z tobą.
- Rozmawiałam z Ronem!
- A moje wewnętrzne oko mówi mi, że to nie była rozmowa, tylko kłótnia - wyszczerzył się. - Więc postanowiłem przerwać flirt z pewną uroczą brunetką i ruszyć ci na ratunek.
- Jakie to wspaniałomyślne z twojej strony, Diable.
- Hermiono?
- Co?
- Co jest nie tak z twoimi włosami?
- Diable, to nie jest odpowiedni moment na twoje głupie docinki, staram się nie podeptać ci nóg.
- Nie o to mi chodzi! Wyglądają jak gniazdo!
- Boże, Zabini! Wiem, że tak wyglądają! - krzyknęła dziewczyna, zdając sobie sprawę, że środek do włosów, który dostała od George'a przestaje działać i włosy zaczynają jej się znowu kręcić.
- Miona, masz afro.
- Blaise, ja naprawdę... - Dziewczyna przerwała wpół zdania, kiedy dotknęła swoich włosów. Miały dwa razy większą objętość niż naturalnie. - Zabiję George'a. Ale najpierw pójdę do łazienki - oznajmiła Hermiona i ruszyła w stronę Nory zostawiając Blaise'a samego na parkiecie.
Na schodach tradycyjnie wpadła na ciotkę Muriel. Zaklęła w myślach, miała wielką nadzieję, że w ciągu całego wesela zdoła wtopić się w tłum ludzi i uniknąć spotkania z ciotką Rona twarzą w twarz. Kiedy ją mijała posłała jej uprzejmy uśmiech i ruszyła szybko w górę schodów, żeby ciotka nie zdążyła jej zagadać.
Kiedy dotarła na odpowiednie piętro już miała wchodzić do łazienki, kiedy drzwi od pokoju Ginny otworzyły się z lekkim skrzypnięciem i wyszła z nich rudowłosa, której welon ledwo się trzymał we włosach. Była lekko zaczerwieniona i za rękę trzymała Harry'ego, który wyszedł za nią i poprawiał sobie krawat.
- Och... Cześć Hermiono! - powiedziała Ginny i poczerwieniała jeszcze bardziej. - O matko, co ty masz na głowie?! - krzyknęła dziewczyna.
- To Natychmiastowy Poskramiacz Włosów, dostałam od George'a - odparła Hermiona starając się nie roześmiać widząc zawstydzoną minę Harry'ego.
- Chyba źle zadziałał, powinnaś porozmawiać o tym z Georgem.
- Wiem. Pan Weasley was szukał.
- To chyba powinniśmy zejść już na dół... No to do zobaczenia! - odparła Ginny i pociągnęła Harry'ego w stronę schodów.
Hermiona westchnęła i weszła do łazienki. Widocznie Harry'emu i Ginny udało się chociaż na chwilę uciec od rodziny, ale tego czasu nie przeznaczyli na jedzenie. Najwyraźniej mieli jakieś inne potrzeby.
Dziewczynie przestało być do śmiechu kiedy spojrzało w lustro. Jej włosy miały teraz taką objętość, że całe nawet nie mieściły się w ramach lustra. Hermiona pisnęła cicho i z przerażeniem zobaczyła, że końcówki jej włosów robię się białe i rozdwojone. Wyglądała jakby przez miesiąc nie widziała się ze szczotką. Brązowowłosa wciągnęła głęboko powietrze i parę sekund później zbiegała już po schodach w poszukiwaniu George'a Weasley'a.
Starała się ignorować zaciekawione spojrzenia gości weselnych. Zdawała sobie sprawę, że z każdą sekundą objętość jej włosów robi się coraz większa, a jej końcówki robią się coraz bardziej zniszczone. Przejechała dłonią po włosach i starała się nie krzyknąć - włosy zaczynały wypadać jej garściami.
Zacisnęła zęby i wyszukała rudą czuprynę w tłumie gości.
- George! - krzyknęła dziewczyna i złapała go za ramię. Chłopak odwrócił się od Seamusa Finnigana i spojrzał na dziewczynę jednocześnie wydając z siebie wrzask. - No i czego się drzesz?
- Boże Hermiono, myślałem, że jesteś boginem - odparł George i teatralnie złapał się za serce.
- Idziesz ze mną! - oznajmiła i pociągnęła go w stronę Nory.
- Hej, dziewczyno spokojnie! Zaraz będą kroić tort!
- Nie ma czasu, za chwilę osiwieję! - krzyknęła. - Wszystko przez ciebie...
- Naprawdę nie wiem o co ci chodzi...
- Natychmiastowy Poskramiacz Włosów! - krzyknęła i zatrzasnęła za sobą drzwi Nory. - O to mi chodzi!
- No i co z nim?
- To! Nie widzisz?! Zobacz jak wyglądają moje włosy...
- Interesujące...
- Interesujące?!
- Nie powinno być takich efektów, po tym jak go ulepszyliśmy... Moment. Hermiono, skąd miałaś ten poskarmiacz?
- Dostałam go od ciebie na święta.
- Och... Teraz wszystko jasne... Sądziłem, że ci powiedziałem...
- Powiedziałeś mi co?
- No bo to był tester, mówiłem ci o tym...
- Tak, ale nie sądziłam, że jest to produkt jeszcze nieprzetestowany! - oburzyła się dziewczyna.
- Przepraszam, byłem pewny, że przekazałem ci wiadomość, żebyś tego nie używała...
- Nic mi nie przekazywałeś, George. Przez ciebie wyłysieję...
- No co ty Hermiono. Przygotuję ci specjalne antidotum. Za jakiś tydzień...
- Za ile?!
- Za trzy dni maksymalnie - poprawił się George. - Za trzy dni maksymalnie dostarczę ci antidotum do drzwi własnych. Okej?
- Nic nie jest okej, George! Zobacz na moje włosy, ja...
- Spokojnie, antidotum odwróci wszystkie zmiany... Tylko, że przez najbliższe dni możesz zrobić się trochę siwa.
Hermiona wciągnęła głośno powietrze starając się zapanować nad nerwami.
- Uspokój się Miona... Tylko spokojnie... Jak chcesz to przyniosę ci szampana, rozluźnisz się trochę...
- Zamknij się George, ty tępaku! - krzyknęła dziewczyna i zaczęła okładać go pięściami.
- Miona, no co ty! - wystraszył się Weasley i próbował obronić się przed pięściami dziewczyny. - Hermiona! - krzyknął i złapał ją za nadgarstki. - Może chodźmy zjeść torta?
- Jeśli do wtorku nie dostanę tego cholernego antidotum, George, to osobiście cię uduszę. Rozumiesz?
- Spokojnie Hermiono, zajmę się tym jutro z rana - zapewnił chłopak. - I taka drobna rada... Staraj się w ciągu najbliższych dni nie patrzeć w lustro... To oszczędzi ci nerwów - zaśmiał się George i uciekł przed kolejnym ciosem panny Granger.
- Oni tańczą czy wywołują duchy? - zapytał się Blaise, wspaniałomyślnie omijając temat włosów swojej przyjaciółki.
Hermiona zaśmiała się i spojrzała w kierunku Luny Lovegood i Rolfa Scamandera. Blondynka uczyła go jakiegoś skomplikowanego układu tanecznego, który rzeczywiście wyglądał jak fragment jakieś czarnej mszy.
- Wiesz, mi to bardziej wygląda na jakiś indiański taniec - odparła Hermiona.
- Serio, zaraz zacznie padać - poparł ją Blaise i oboje się zaśmiali.
- Cześć Hermiono! - Podeszła do nich jakaś blondynka i dziewczyna z opóźnieniem rozpoznała w niej Katie Bell.
- O, cześć Katie! - przywitała się.
- Co u ciebie słychać? Słyszałam że pracujesz jako sekretarka Shackleb...
- Blaise Owen Zabini, reporter Proroka Codziennego, redaktor rubryki porad osobistych oraz naczelny wróżbita i układacz horoskopów dla tygodnika Czarownica, miło mi - wtrącił się Diabeł i wyciągnął dłoń w stronę blondynki.
- Katie Bell, architekt - odpowiedziała i uścisnęła mu dłoń, którą brunet od razu pocałował.
- Czy zechciałabyś ze mną zatańczyć?
Dziewczyna zachichotała onieśmielona i po chwili oddaliła się z Blaise'm w stronę parkietu. Tego wieczoru Hermiona widziała go po raz ostatni trzeźwego.
O godzinie pierwszej, kiedy Ginny i Harry pożegnali się już z wszystkimi i odjechali samochodem pożyczonym z ministerstwa, Hermiona, której włosy aktualnie były całe odbarwione, postanowiła zająć się poszukiwaniami swojego przyjaciela, aby upewnić się, że bezpiecznie dotarł do domu.
- Miooooonaaaaaa... - ktoś po raz kolejny uwiesił się na jej ramieniu.
- Blaise... Gdzie ty byłeś?
- Wszędzie - odparł i głośno czknął. - Napiłbym się jeszcze ognistej...
- Nie będziesz nic pił, wracamy do domu.
- Już? - oburzył się jej towarzysz.
- Tak, już. Jestem zmęczona. Pójdę się jeszcze pożegnać z panią Weasley, a ty tu poczekaj, dobrze?
- Dobrze.
Nie poczekał. Kiedy parę minut później Hermiona wróciła w miejsce gdzie zostawiła ślizgona z torebką wypchaną zapasami jedzenia, które wcisnęła jej pani Weasley, jedyne co pozostało po Blaisie to jego różdżka z włóknem z serca smoka. Dziewczyna westchnęła i zabrała różdżkę Blaise'a, po czym ruszyła w stronę barku, gdzie spodziewała się zastać jej właściciela.
Na weselu zostało mało osób. Z Fatalnych Jędz na scenie pozostał tylko gitarzysta, który coś tam brzdąkał na gitarze, na parkiecie zostali tylko Luna Lovegood i Rolf Scamander. Parę osób siedziało przy stolikach, ale Blaise'a nigdzie nie było widać. Dziewczyna mocno zdenerwowana ruszyła w stronę wyjścia z Nory i stwierdziła, że wróci do domu sama. Już miała wyjść przed bramę państwa Weasley, kiedy usłyszała jak coś się porusza w krzakach. Zdenerwowana wyciągnęła przed siebie różdżką i szepnęła cicho Lumos.
- Blaise, obudź się! - krzyknęła dziewczyna widząc chłopaka śpiącego w najlepsze pod jednym z krzaków. - Blaise! - dziewczyna szarpnęła go za ramię.
- M-m-miona? - jeknął cicho. - Idę spać...
- Blaise, wstawaj! Wracamy do domu!
- Spadaj.
- Blaise! - wrzasnęła dziewczyna, ale widząc brak reakcji z jego strony wyciągnęła różdżkę i w stronę chłopaka poleciał strumień bardzo zimnej wody moczący mu koszulę.
Ślizgon wrzasnął i podniósł się do pozycji siedzącej, wyraźnie zdezorientowany.
- Co jest kurwa... Aaa! - wrzasnął kiedy spojrzał na Hermionę. - Jezu Chryste, zrób coś z tymi włosami...
- Wstawaj, Blaise. Wracamy do domu.
Kiedy teleportowali się przed kamienicą, Blaise zgiął się wpół i zwymiotował na trawnik. Dziewczyna westchnęła ciężko i zastanawiała się, jakim cudem Blaise trafiał do domu z każdej imprezy. Podniosła go do pozycji stojącej, przerzuciła sobie jego ramię przez swoje i zaczęła trudną wspinaczkę na czwarte piętro, po drodze rzucając Muffliato na każde drzwi po drodze, ponieważ ślizgonowi zachciało się śpiewać Do the Hippogriff Fatalnych Jędz.
Kiedy dotarli już do mieszkania z numerem 13, Hermiona była cała zdyszana i czerwona na twarzy. Nacisnęła lekko na klamkę, lecz drzwi okazały się zamknięte. Wyciągnęła przed siebie różdżkę i wypowiedziała ciche Alohomora, lecz w tym samym momencie drzwi się otworzyły, a za nimi stał Draco Malfoy.
Obrzucił krótkim spojrzeniem swojego przyjaciela, a następnie przeniósł wzrok na Hermionę. Nie zdążył nawet rzucić żadnej złośliwej uwagi w jej stronę, ponieważ Blaise przestał śpiewać, ześlizgnął się z ramienia gryfonki i zwymiotował prosto na bose stopy swojego współlokatora.
__________________________________________________________
Krótko, ale jest. Nie miałam czasu go sprawdzić, więc od razu przepraszam za wszystkie błędy, ale dzisiaj miałam dużo na głowie. Następny rozdział nie szybciej, niż w przyszłym tygodniu. :)