wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 2

Przymiarka sukien ślubnych

 - Dzień dobry, panie Shacklebolt,
 - Dzień dobry panno Granger, proszę usiąść - powiedział minister magii i wskazał na fotel stojący na przeciwko biurka.
 Hermiona zajęła wskazane miejsce i spojrzała pytająco na mężczyznę.
 - Napije się pani herbaty?
 - Nie, dziękuję - odparła trochę zdezorientowana.
 - A więc pewnie zastanawia się pani, po co panią wezwałem - zaczął, nalewając sobie herbaty do filiżanki. - Pracuje pani u nas od dwóch lat, z czego od roku jest pani moją sekretarką. Czy ta posada panią zadowala?
 - Mmm, oczywiście, że tak, panie ministrze - odpowiedziała, nerwowo przygładzając spódnicę.
 - Panno Granger, proszę być ze mną szczerą. Ta posada jest bardzo dobrze płatna, aczkolwiek mało ambitna. Czy chce pani pracować jako moja sekretarka do końca życia? To jest właśnie to, do czego pani dążyła?
 Hermionę zatkało, nie bardzo wiedziała co ma odpowiedzieć, aby nie urazić swojego pracodawcy. Praca jako jego sekretarka to była naprawdę coś, ale było to bardzo ograniczające.
 - Coż, ja... - zaczęła i oblizała wargi, zastanawiając się jak ująć swoją myśl w słowa.
 - Panno Granger, widzę w pani ogromny potencjał. Jest pani bardzo pracowitą i inteligentną czarownicą, i uważam, że może pani wiele osiągnąć. Natomiast posada mojej sekretarki nie pomoże pani w rozwoju kariery. Dlatego proponuję pani przeniesienie do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów - oznajmił i upił łyk herbaty.
 Hermiona otworzyła szeroko oczy. No tego to się nie spodziewała.
 - Ja...
 - Oczywiście, na stanowisku które pani proponuję, płaca będzie mniejsza, natomiast osobiście uważam, że szybko zasłuży pani na awans. Uważam, że realizacja planu WESZ będzie bardziej prawdopodobna w tamtym departamencie - powiedział i posłał jej uśmiech. - Aczkolwiek, może pani pozostać na obecnym stanowisku, decyzja należy do pani.
 - Hmm, ja... - zaczęła Hermiona. - Muszę to przemyśleć.
 - Ależ tak, to zrozumiałe. Proszę dać mi odpowiedź do końca tygodnia.
 - Oczywiście. Bardzo panu dziękuję.
 - Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział. - Panno Granger, proszę, żeby pani poprosiła do  mnie panią  Betty Braithwaite. Powinna czekać na holu.
 - Już ją wołam - odparła i ruszyła ku wyjściu. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie z szerokim uśmiechem.
 Oczywiście, że przyjmie proponowaną posadę. Była ona o wiele ambitniejsza i bardziej interesująca od bycia sekretarką, która papierkowej roboty miała dużo, natomiast jej praca niewiele wnosiła do Ministerstwa.
 - Uśmiech numer cztery! - usłyszała znajomy głos i po chwili coś błysnęło.
 Hermiona otworzyła oczy i ujrzała przed sobą swojego prześladowcę - Blaise'a Zabiniego we własnej osobie. Stał przed nią, uśmiechając się nonszalancko. Był ubrany w ciemne szaty, włosy miał jak zwykle w nieładzie (Hermiona często zastanawiała się, czy on w ogóle kiedyś je czesze) a na szyi zawieszony miał aparat. W jednej  ręce trzymał zrobione niedawno zdjęcie, a w drugiej notatnik. Przez ramię przewieszoną miał brązową torbę,  w której coś podejrzanie piszczało.
 - Co ty tu robisz? - zapytała niepewnie. Przecież wstęp na Poziom I mieli tylko pracownicy tego poziomu.
 - Też mi powitanie, no wiesz! Ślicznie wyszłaś, tak poza tym. Taka trochę marzycielka... Ej! - krzyknął, kiedy brunetka wyrwała mu zdjęcie z ręki i podarła na małe kawałeczki. - No wiesz...
 - Blaise, proszę cię, przestań mi robić zdjęcia.
 - Nie - odparł. - A teraz przepuść mnie, muszę przeprowadzić wywiad z Kingsleyem Shacklebotem.
 - Ty?
 - Tak ja - odparł dumnie. - Betty Braithwaite złapała smoczy sifilis i mnie wyznaczono na zastępstwo. Więc z drogi kobieto! - odepchnął ją na bok i z wysoko podniesioną głową wkroczył do biura ministra magii.
 - Blaise - syknęła tylko i weszła za nim. - Ekhm, panie ministrze, proszę mi wybaczyć - zaczęła stając przed Blaisem i posyłając mu spojrzenie znaczące "Uspokój się ty narwany kretynie". - Pani Betty Braithwaite rozchorowała się i nie będzie mogła przeprowadzić z panem wywiadu. Na jej zastępstwo wyznaczono pana Blaise'a Zabiniego, głównego reportera Proroka Codziennego.
 - Miło mi - oznajmił i wyszedł zza jej ramienia wyciągając dłoń.
 - Proszę usiąść. - Minister Magii wstał, uścisnął Blaise'owi rękę i wskazał mu fotel na którym poprzednio siedziała Hermiona.
 Dziewczyna wycofała się do wyjścia i zostawiła swojego szefa z Diabłem.
 Godzinę później wysiadła z windy na Poziomie I i skierowała się do swojego stanowiska trzymając w ręce różdżkę i lewitując dwa kubki z kawą, których za wszelką cenę starała się nie rozlać. Ostrożnie opuściła jeden kubek na swoje biurko, a drugi na biurko Irydy.
 - Dziękuję, Hermiono - odparła Iryda nie odrywając wzroku od papierów.
 - Niestety w bufecie nie było już kanapek, ale Bethany powiedziała, że za pół godziny będą, więc... Oh, a co to? - spytała wskazując na paczkę owiniętą brązowym papierem.
 - Ah, przed chwilą był tu taki przystojny młodzieniec, szukał cię. Powiedziałam, że za chwilę wrócisz, ale on się śpieszył, więc zostawił to i napisał jakąś wiadomość do ciebie - oznajmiła Iryda i poprawiła okulary.
 Brązowowłosa usiadła za biurkiem i wzięła liścik leżący obok paczki.

Miona
Tak właśnie wyglądają prawdziwe naleśniki. Sam je robiłem - ja sam! Uznałem, że jesteś trochę chuda, a chudzielców faceci nie lubią, więc postanowiłem Cię dokarmić. Musisz się nauczyć robić naleśniki Hermiono, bo z takimi umiejętnościami to Ty męża nie znajdziesz.

                                                                                         Blaise
P.S. Naleśników było więcej, ale zjadłem po drodze.

 Hermiona zaśmiała się i odwinęła papier. Wyciągnęła z niego plastikowe pudełko z naleśnikami.
 - No to o drugie śniadanie nie musimy się już martwić - powiedziała posyłając uśmiech od Irydy.

 O godzinie szesnastej Hermiona wyszła z pracy i teleportowała się na ulice Pokątną, koło sklepu Madame Malkin. Gdy wchodziła do środka usłyszała dzwonek, sygnalizujący, że nowy klient wszedł do środka. Zza stojaka dobiegał ją znajomy głos przyjaciółki.
 - Nie ta suknia jest zbyt... zbyt ogromna!
 - Ależ proszę pani, zapewniam panią, że ta suknia jest najnowszym krzykiem mody, leży na pani idealnie - oznajmiła Madame Malkin.
 - Ślicznie wyglądasz Ginny - powiedziała Hermiona wchodząc za stojak i patrząc na przyszłą pannę młodą.
 - Hermiona! - krzyknęła dziewczyna i ją uściskała. - Usiądź, zaraz będziemy wybierać sukienkę dla druhny, jestem taka podekscytowana!
 Brązowowłosa zaśmiała się i zajęła miejsce na kanapie koło Rona, który ewidentnie przysnął.
 - Cześć Ron. - Dziewczyna szturchnęła go ramieniem powodując, że młody Weasley wybudził się z drzemki.
 - O, cześć Hermiono - mruknął i przeciągnął się ziewając głośno. Spojrzał na duży zegar wiszący na ścianie. - Siedzę tu już od godziny. Przysięgam, że Ginny przymierzyła już chyba z tysiąc tych sukni, a każda z nich wygląda tak samo. - burknął. - Pół godziny temu powinienem wrócić do sklepu, George mnie zabije...
 - Na pewno sobie poradzi bez ciebie jeszcze trochę - powiedziała Hermiona.
 - Ostatnio jak zaspałem, to kazał mi zmywać podłogę po jakimś idiocie, który zwymiotował po zjedzeniu Jadalnego Mrocznego Znaku - westchnął i odwrócił wzrok ku swojej siostrze, która właśnie wychodziła z przebieralni w kolejnej sukience.
 Ta suknia zdecydowanie była mniej okazała od tamtej. Była jasnoróżowa, z grubej koronki, ale prosta. Ginny spojrzała krytycznie na swoje odbicie w lustrze.
 - Sama nie wiem... - westchnęła. - Suknia jest bardzo piękna - kontynuowała, puszczając mimo uszu przekleństwo swojego brata - ale wolałabym coś bardziej klasycznego.
 - Ginny, błagam - zaczął Ron. - Czy możemy zająć się przez chwilę moją szatą wyjściową? Naprawdę nie jestem zbyt wymagający, to zajmie tylko dziesięć minut, i sobie pójdę.
 - Ron, doprawdy, nie mógłbyś poczekać? Przecież doskonale wiesz...
 - Ginny - wtrąciła się Hermiona. - Może naprawdę powinnaś trochę odpocząć. Ron przymierzy szatę wyjściową i wróci do sklepu.
 - Dobrze - burknęła dziewczyna i zajęła miejsce koło Hermiony, podczas gdy Ron stał na stołku, a Madame Malkin go mierzyła. - Jestem trochę zestresowana - powiedziała.
 - To normalne, Ginny - powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się pocieszająco.
 - No wiem, ale... Miało być idealnie a wszystko idzie nie po mojej myśli. Zespół weselny, który miał zagrać właśnie zrezygnował, a ja mam tylko tydzień na to, żeby znaleźć nowy!
 - Nie denerwuj się, na pewno znajdziesz, pomogę Ci.
 - I na dodatek mój tata się do wszystkiego wtrąca, Harry uparł się na ten cholerny brązowy krawat, który jest po prostu ohydny a mama uparła się, żeby na weselu śpiewała Celestyna Warbeck, wyobrażasz to sobie?
 Hermiona miała ochotę się roześmiać, ale kiedy zobaczyła minę rudowłosej głos uwiązł jej w gardle.
 - Ginny, spokojnie - Hermiona objęła przyjaciółkę.
 - Tak, wiem! Histeryzuję - westchnęła i otarła łzę. - No więc, z kim przyjdziesz na wesele?
 - Słucham? - Brązowowłosa wytrzeszczyła oczy. - Miałam przyjść sama...
 - Sama? Hermiono... Powinnaś sobie kogoś znaleźć.
 - Ginny, proszę cię! Nie mam teraz na to ochoty.
 - Myślisz cały czas o Ronie? - szepnęła cicho.
 - Co?! Nie! - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
 - To dobrze, nie warto rozdrapywać starych ran - posłała jej uśmiech. - Wiesz, znam takiego jednego Cornera, jest sam i...
 - Ginny, błagam. Nie swataj mnie z nikim! - oburzyła się Hermiona.
 - Ale to nawet nie o to chodzi! Po prostu moglibyście przyjść razem na wesele, on też nie ma pary. A po co przychodzić samemu, jak można przyjść z kimś?
 - Nie Ginny, nie zgadzam się na to - odparła Hermiona, chociaż w duchu musiała przyznać rudej rację.
 - Oh no weź...
 - Nie, Ginny i koniec tematu! Przyjdę sama.
 - Oh no dobra jak sobie chcesz.
 - Przepraszam, że przerywam tą porywającą konwersację - wtrącił się Ron, o którego obecności dziewczyny zapomniały - ale właśnie wychodzę ze sklepu.
 - Oh, no to do zobaczenia Ron! - powiedziała Hermiona i uścisnęła przyjaciela.
 - Na razie - odparł. - Pa, Ginny! - pomachał rudowłosej, która nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem i pomaszerowała w stronę przebieralni.
 Hermiona westchnęła. Czekało ją długie popołudnie.

 O godzinie dwudziestej drugiej, wykończona wchodziła po schodach swojej kamienicy niosąc torbę ze swoją suknią na ślub Harry'ego i Ginny. Ze sklepu Madame Malkin wyszły o godzinie osiemnastej a Ginny namówiła ją na herbatę w Norze. Spędziła miło czas z Harrym, Ginny, Ronem, Georgem oraz państwem Weasley i przez moment czuła się jakby znowu była nastolatką spędzającą jeden z wielu wieczorów w Norze.
 Gdy doszła na czwarte piętro usłyszała muzykę dochodzącą z mieszkania Blaise'a i podniesione głosy oraz śmiech. Hermiona rzuciła zaklęcie wyciszające na mieszkanie Blaise'a i zatrzasnęła za sobą drzwi swojego mieszkania.. Nie chciała wysłuchiwać całonocnych libacji alkoholowych Diabła.

 Parę dni później, po pracy aportowała się koło Nory. Weszła po schodach i zapukała. Drzwi otworzyła jej pani Weasley.
 - Ah, Hermiono! Witaj kochaniutka - kobieta zaprosiła ją do środka. - Ron wspominał, że dzisiaj znowu nas odwiedzisz.
 - Mam nadzieję, że nie sprawiam problemów...
 - Ależ Hermiono, jesteś u nas zawsze mile widzianym gościem - poinformowała ją pani Weasley. - Chodź, chodź, na pewno jesteś głodna, zostało jeszcze trochę zupy cebulowej z obiadu. U nas jest prawdziwe zamieszanie, pojutrze ślub, pół rodziny się do nas już zjechało!
 - Dziękuję pani Weasley, ale czy mogłabym najpierw...
 - Miona! - Ginny rzuciła się jej w ramiona. - Jak coś ci powiem to nie uwierzysz, nie uwierzysz!
 - Ginny, daj Hermionie najpierw się najeść - upomniała ją pani Weasley.
 - Miona, zgadnij co mój najlepszy brat na świecie zrobił! Zgadnij! -
 - Eh, no nie wiem...
 - Zgadnij kto zagra na moim weselu! Fatalne Jędze, rozumiesz to?!
 - Żartujesz? - Hermiona zrobiła duże oczy.
 - Nie, naprawdę!
 - Oh, Ginny to cudownie - ucieszyła się Hermiona.
 - A wszystko dzięki najlepszemu bratu na świecie - oznajmił dumnie George schodząc po schodach. - Cześć, Hermiono.
 - Cześć! - przywitała się Hermiona.
 - Chcesz zagrać w quidditcha? Właśnie mieliśmy zagrać mini mecz...
 - Oh, dajcie się jej najpierw najeść! - zawołała pani Weasley wychylając się z kuchni. - Kochaniutka nalałam ci już zupy, chodź zjeść zanim wystygnie!
 - Dziękuję pani Weasley, ale chciałabym najpierw porozmawiać z Harrym.
 - Z Harrym? No dobrze, jest... W sumie to nie wiem gdzie on jest. Miał mi pomóc przy obiedzie, i od tamtej pory go nie widziałam - odparła pani Weasley i wróciła do kuchni.
 - Jest w moim pokoju - odparła Ginny i poszła za Georgem na podwórko.
 Hermiona skierowała się do skrzypiących schodów, na których o mało nie wpadła na ciotkę Rona - Muriel, ale szybko ją wyminęła i pobiegła na górę, aby uniknąć złośliwych uwag na temat jej "chudych pęcin". Zapukała do pokoju Ginny i weszła, nie czekając na "proszę".
 Harry leżał rozwalony na łóżku, z poczochranymi włosami i przekrzywionymi okularami. Gdy Hermiona weszła do pokoju poderwał się nagle i poprawił okulary.
 - A, to tylko ty - mruknął i odwrócił się na drugi bok. - Powiedz pani Weasley, że za pięć minut pomogę jej obierać tą cebulę do obiadu...
 - Harry, jest siedemnasta.
 - No to mówię, że za pięć minut...
 - Harry! - Hermiona krzyknęła i potrząsnęła jego ramieniem. - Harry, jest godzina siedemnesta, za godzinę będzie kolacja, przespałeś pół dnia!
 - Cooo? - ziewnął i usiadł. - Ah no faktycznie - powiedział spoglądając na zegarek. - No to skoro i tak już przespałem pół dnia, to te pięć minut...
 - Harry, na litość boską, nie zamieniaj się w Rona! Wstawaj w tej chwili! - krzyknęła i zabrała mu kołdrę. - Co ty robiłeś całą noc?
 - No wiesz, różne takie...
 - Wstawaj, za chwilę będziemy grać w mini-quidditcha.
 - My? Ty też? - spytał niedowierzająco.
 - Harry, oczywiście, że ja nie. Ja będę tylko kibicować - uśmiechnęła się. - Mam coś dla ciebie - powiedziała i podała mu pakunek.
 - Co to? - spytał.
 - Otwórz - zachęciła go Hermiona.
 Harry rozwinął paczuszkę i wyciągnął z niej prezent.
 - Nasłała cię Ginny - powiedział oskarżycielsko.
 - Nieprawda - zaprotestowała brązowowłosa. - Coś tam tylko wspominała - odparła i podeszła do szafy.
 - Hermiona co ty...
 - Nic takiego, podoba ci się prezent? - spytała otwierając szafę i wyciągając z niego szatę wyjściową Harry'ego.
 - Hermiona! - Harry wstał i podszedł do przyjaciółki.
 - Ani kroku dalej - powiedziała wyciągając różdżkę. Drugą ręką sięgnęła do brązowego krawatu. - Ten dzień jest bardzo ważny dla Ginny i nie zepsujesz go jakimś głupim krawatem!
 - Aha, czyli sądzisz, że dla mnie ten dzień nie jest ważny?
 - Oczywiście, że jest... Harry, na brodę Merlina, po prostu załóż ten krawat ode mnie, okej? Co to za różnica...
 - Skoro to nie jest żadna różnica, to dlaczego nie mogę założyć tego brązowego? - oburzył się Harry.
 - Z tego samego powodu, dla którego Ron nie założy szaty wyjściowej od ciotki Tessy.
 Harry zaśmiał się, a Hermiona wiedziała, że wygrała. Schowała krawat do kieszeni kurtki i ruszyła w stronę drzwi.

 Godzinę później Hermiona siedziała w kuchni Weasleyów jedząc zapiekankę. Po jej prawej stronie Bill siedział zwrócony w stronę siedzącej obok niego Fleur, która szeptała mu coś do ucha. Na przeciwko niej Ron i George kłócili się o rozegrany przed chwilą mecz, w którym Ron ewidentnie oszukiwał, ale za nic nie chciał się do tego przyznać. Obok nich Harry rozmawiał z panem Weasleyem na temat internetu, czemu z zaciekawieniem przysłuchiwał się Charlie. Ginny, siedząca po jej lewej stronie zagadnęła ją:
 - Więc, Hermiono z kim w końcu przyjdziesz na wesele? Muszę wiedzieć, czy będziesz miała osobę towarzyszącą - powiedziała, popijając herbatę.
 - Hmm, więc ja...
 - Nic się nie martw Hermiono, to nic złego przychodzić bez osoby towarzyszącej - powiedział George, przerywając kłótnię z Ronem.
 - Chyba będzie jedyną taką osobą - wtrąciła się ciotka Muriel . - Ale nic dziwnego, ma takie chude nogi, doprawdy...
 - W sumie to Luna też przychodzi sama, więc... - powiedział Ron.
 - Luna? Jaka Luna? Lovegood? - spytała Muriel - Ta dziwaczka?
 - Ona wcale nie jest dziwaczką! - zaprotestowała może zbyt głośno Ginny. - A poza tym nie przyjdzie sama, tylko z moim przyjacielem Cornerem.
 Z tym samym, z którym ja mogłam iść, pomyślała Hermiona.
 - Wiesz, jak chłopak przyjdzie sam to nic takiego - powiedział Ron. - Ale jak dziewczyna, to już trochę siara... - powiedział Ron, za co za chwilę oberwał od Harry'ego - Ał, za co?
 - Tak się składa, że z kimś przyjdę - powiedziała Hermiona.
 - Oh, naprawdę? - odparła Ginny. - To świetnie.
 Świetnie. Poza tym, że Hermionie został jeden dzień, na znalezienie partnera na wesele przyjaciół. Dziewczyna wróciła do jedzenia zapiekanki. Na przeciwko niej George uśmiechnął się do niej wesoło i puścił jej oko dosypując jakiś różowy proszek do szklanki cioci Muriel, co chyba zauważyła tylko ona. Odwzajemniła uśmiech. Co jak co, ale George zawsze potrafił poprawić jej humor.

6 komentarzy:

  1. Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! Bardzo lekko się czyta. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam tu przypadkowo przez spis ff. Jak widać w ten sposób też można znaleźć ciekawe opowiadania :)
    Będę czekała na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Więc jestem po dwójce, jedynce i wstępie. Czytając to ostatnie, zacierałam raczki i cieszyłam się w duchu, że wreszcie znalazłam jakieś kanoniczne ff o HP. No cóż...
    Oczywiście rozumiem, że Zabiniego postanowiłaś zmienić i wytłumaczyłaś to bardzo dokładnie, ale coś mi jednak w jego zachowaniu nie pasuje. Po prostu nie zachowuje się jak dwudziestojednolatek. (jeżeli dobrze liczę, bo gdzieś czytałam, że to po czterech latach Bitwy o Hogwart.
    Hmm... na razie nie mogę nic powiedzieć oprócz tego, że brakuje mi trochę więcej opisów. I jest zdecydwoanie za dużo dialogów.
    Jeszcze tu wrócę na pewno, bo nadal mam smaka na twoje opowiadania.
    Pozdrawiam.
    we-are-a-broken-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytawszy oba rozdziały doszłam do wniosku, że piszesz tak cudnie... Wszystko dzieje się w przepychu, hałasie, jest masa dialogów, humoru i wszystkiego, co najlepsze. Bardzo podoba mi się to opowiadanie C: Zagoszczę tu na dłużej, by obserwować jak rozwinie się historia chudych pęcin i tlenionej blondyneczki.

    http://cauernas-anima.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudnie!
    Czekam na resztę ;) Blaise mnie rozwalił :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj! ;)